bemutatkozó

18 éves lány vagyok, 10 éves korom óta írok meséket, történeteket, álmokat...

Naplóm - a Mindennapi történetek - nem szokványos napló, nevezzük inkább irodalmi naplónak. Mesélek benne magamról, kitalált, látott, máshol, máskor tapasztalt dolgokról.

Az oldalon meséket, történeteket, újságcikkeket is olvashatsz tőlem főleg magyarul, de vannak, amik lengyelül is, illetve csak lengyelül készültek, angol nyelvű első mesém már kész van, csak még lektorálni kell.

Remélem kellemesen érzed magad nálam, kedves Látogató...

______________________ Fontosabb díjaim, megjelenések:

- 2007: a Fővárosi Szabó Ervin Könyvtár és a Móra Könyvkiadó Janikovszky Éva meseíró pályázatán első helyezés a Golyóvölgy c. mesémmel

- 2008: a VéSziDra Műhely Írói pályázatán a Habzsikok és Suvikok c. mesémmel bronz díjban részesültem

- 2009: a Környezetvédelmi és Vízügyi Minisztérium meseíró pályázatán oklevél a Kövér Klára c. történetemért, megjelenés a "Nálatok nőnek-e még égigérő paszulyok" c. antológiában

- 2009: a Fővárosi Szabó Ervin Könyvtár és a Móra Könyvkiadó Janikovszky Éva meseíró pályázatán különdíj a Betegmese c. írásomért

- 2009: a Pataky Művelődési Ház "Az én mesém" c. antológiában megjelentette a Betűváros c. írásomat

- 2009: Diák- és Ifjúsági Újságírók Országos Egyesülete az Év Diákújságírójának választott a "Polonia Węgierska" c. lengyel havilapban megjelent újságcikkeimet értékelve

- 2010: a Weöres Sándor Gyermekszínjátszó Fesztiválon egy iráni színdarabért (címe: A fekete halacska) - ahol öt szerepet is én játszottam, betétszövegeket írtam és társrendező voltam - a társulatunk helyezést ért el

- 2011: diploma a Lengyel Polonisztika nemzetközi tanulmányi versenyen elért eredményeimért

- 2011: a KIMTE (Karcolat Irodalmi és Művészeti Tehetségkutató Egyesület) és az OTP "Álmodj másnak ajándékot" c. pályázatán díjazott lettem a "Mosoly, ölelés, egy kedves szó" c. történetemmel

- 2012: megjelent első önálló kötetem! "A vízenjáró" címet kapta. Megvásárolható épp itt: http://konyvaruhaz.info/hu_HU/a-vizenjaro

Fajne wakacje

Zacznę jak zwykle dzieci: wreszcie wakacje! Wszyscy mogli zapomnieć o szkole i pójść na basen, spacer, pojechać w góry, lub nad morze, po prostu odpoczywać, leniuchować...

Początek wakacji spędziłam w domu, albo w basenie machając nogami, oglądałam telewizję, czytałam. A potem przyszedł lipiec. No ten miesiąc nie był nudny! Już pierwszego dnia wsiadłam do małego autokaru z innymi dziećmi i pojechałam do Rymanowa Zdroju! Była tam Pani Ania, Pani Agnieszka, Kiara, Kinga, Wanda, Ida, Piotrek, Filip, Patrik, Csanád, Marek, Timi, Wiki, Marysia i Zosia, która pierwszy raz była na koloniach. Mam nadzieję, że wszystkich wymieniłam. I tak już wzdycham wypowiadając tak dużo imion naraz! Kingę i Kiarę wtedy widziałam pierwszy raz. Są bardzo fajne, w autobusie siedziałam koło Kingi i całą drogę śmiałyśmy się. "Trochę" byłyśmy za głośne...
Wieczorem, kiedy dojechaliśmy w świetlicy było zapoznawanie z inną grupą Polaków . Obydwie grupy były nieśmiałe. Pani Teresa powiedziała, że mamy wyjść na środek i przedstawić się. Powiedzieć skąd przyjechaliśmy, co nas interesuje, i coś o sobie. Pani Teresa była naszą kierowniczką, wraz z jej córką Agatą i z panią Magdą. W ciągu tych dwóch tygodni dobrze się poznaliśmy. Rozumiem przez to i dzieci i dorosłych. Dużo było programów. Bawiliśmy się w świetlicy, albo na podwórku graliśmy w mini-olimpiadę, lub chodziliśmy na wycieczki w góry, kąpaliśmy się w basenie, czy sadziliśmy kwiaty w szklarni. Jeszcze nie wspomniałam o fabryce szkła gdzie można było dmuchać szkło - (ci, którzy spróbowali, to potem długi czas wzdychali) i brać w palce kolorowe proszki. Ja na wszystkie palce wzięłam inny kolor. Jednego dnia pojechaliśmy do Parku Narodowego i oglądaliśmy film oraz wypchane zwierzęta - biedaki! ich oczy były ze szkła, ale wydawało mi się, że wołają o pomoc... Między zabawami i wycieczkami z panią Anią mieliśmy zajęcia artystyczne: lepiliśmy maski z gliny, malowaliśmy drewniane aniołki i siekierki. Ja wybrałam siekierkę bo jest to herb Rymanowa, tak więc będę mieć pamiątkę z tego ładnego miejsca. Przedostatni dzień spędziliśmy nad strumykiem a raczej potokiem o nazwie Tabor - brzmi węgiersko, prawda? Budowaliśmy tamy z kamyków, zapoznawaliśmy się z pijawkami i oczywiście chlapaliśmy się. Wszyscy byliśmy mokrzy - no i Panie: Ania, Agnieszka, Magda i Agata też, tak było sprawiedliwie. W drodze do domu suszyło nas słońce, było super!
Pożegnanie jest najgorszym wspomnieniem z kolonii. Szczególnie, że ja wyjechałam dzień wcześniej z mamą do Krakowa.

Mam nadzieję, że inni też mile wspominają te dwa tygodnie i w przyszłym roku znów się spotkamy w takim fajnym miejscu jak teraz!

2010.07.

Nincsenek megjegyzések:

Megjegyzés küldése